Bemowo - Brochów - Bemowo
Niedziela, 14 sierpnia 2011 Kategoria Powyżej 100 km
Km: | 132.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 24.44 |
Pr. maks.: | 35.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | 151151 ( 81%) | HRavg | 132( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 247m | Sprzęt: Trekking Bulls Comp 4.85 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa: Bemowo, Latchorzew, Babice, Lipków, Koczargi, Trakt Królewski, Mariew, Zaborów, Wąsy, Białutki, Gawartowa Wola, Podkampinos, Zawady, Łazy, Wola Pasikońska, Wólka Smolana, Brochów i z powrotem.
Wyjechałem koło pierwszej po tym jak przeschło po porannej ulewie. Testowałem po raz pierwszy w życiu jazdę z muzyką. Wziąłem iPoda i słuchawki douszne. Muzykę uruchomiłem po wydostaniu się z ruchu miejskiego za Babicami. Okazuje się że jak się nastawi rozsądnie głośność to słychać i muzykę i nadjeżdżające samochody więc w kwestii bezpieczeństwa nie jest źle a na samotne wyjazdy jest to dobry motywator. Ner kulszowy mi specjalnie nie dokuczał ale kręciłem też ostrożnie żeby się nie odezwał. Pogoda jak na tegoroczne lato nawet niezła, ok 23-25 stopni i nie padało. Momentami nawet pojawiało się słońce a po 17-tej nawet permamentnie. Po ok 40 km trochę się rozruszałem i złapałem rytm. Po 80 km niestety odezwał się nerw kulszowy. Po 110 km byłem już trochę wyjechany ale dokręciłem szybko z muzyką i na adrenalinie przybliżającego się końca. Jednak jak mam siedzieć na rowerze tyle czasu to zdecydowanie wolę na szosówce.
Wyjechałem koło pierwszej po tym jak przeschło po porannej ulewie. Testowałem po raz pierwszy w życiu jazdę z muzyką. Wziąłem iPoda i słuchawki douszne. Muzykę uruchomiłem po wydostaniu się z ruchu miejskiego za Babicami. Okazuje się że jak się nastawi rozsądnie głośność to słychać i muzykę i nadjeżdżające samochody więc w kwestii bezpieczeństwa nie jest źle a na samotne wyjazdy jest to dobry motywator. Ner kulszowy mi specjalnie nie dokuczał ale kręciłem też ostrożnie żeby się nie odezwał. Pogoda jak na tegoroczne lato nawet niezła, ok 23-25 stopni i nie padało. Momentami nawet pojawiało się słońce a po 17-tej nawet permamentnie. Po ok 40 km trochę się rozruszałem i złapałem rytm. Po 80 km niestety odezwał się nerw kulszowy. Po 110 km byłem już trochę wyjechany ale dokręciłem szybko z muzyką i na adrenalinie przybliżającego się końca. Jednak jak mam siedzieć na rowerze tyle czasu to zdecydowanie wolę na szosówce.